Relacja z wycieczki do Związku Weteranów Polskich

28 września 2019 nasza szkoła wzięła udział w prelekcji konsula generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Montrealu, pana Dariusza Wiśniewskiego na temat tragicznych wydarzeń kampanii wrześniowej, jaka miała miejsce w Polsce 80 lat temu.

 Zdania na temat tego czy można było uniknąć wybuchu II wojny światowej są podzielone. Jedni uważają, że wojny nie można było uniknąć, gdyż Niemcy chciały rozszerzyć swoje terytorium na Wschód za każdą cenę. Inni uważają, że każda wojna przynosi za sobą tragiczne zniszczenia i jest wielką katastrofą i dlatego należy robić wszystko, aby jej uniknąć. Niestety zabrakło ludzi, którzy mogliby się jej wybuchowi przeciwstawić.

W II wojnie światowej zginęło 6 milionów obywateli polskich, nasza stolica Warszawa została doszczętnie zniszczona w 4/5 po sześciu latach działań wojennych. Wydarzenia sprzed 80 lat powinny być dla nas inspiracją do myślenia o tym jak dbać o bezpieczeństwo w czasach obecnych, ale przede wszystkim powinniśmy pamiętać o ludziach, którzy zginęli w czasie jej trwania. Nie powinniśmy nigdy zapomnieć o żołnierzach, którzy działali w Polsce w konspiracji w czasie wojny, jak również o żołnierzach, którzy walczyli poza granicami ojczyzny w wojskach lądowych, w marynarce czy jako lotnicy.

Jako Polacy zwracamy szczególną uwagę na kilka symboli, wydarzeń, które miały miejsce na początku wojny. Jednym z takich symboli jest Westerplatte – mała jednostka polskiego wojska w okolicach Gdańska. We wrześniu 1939 roku składnicy strzegło 182 żołnierzy. Zostali zaatakowani z morza, powietrza i lądu. Bronili się bohatersko przez 7 dni, po czym z powodu braku amunicji zostali zmuszeni do złożenia broni. Dotrzymali przysięgi wojskowej, że będą bronić ojczyzny do ostatniej chwili.

Drugim wydarzeniem – symbolem bohaterstwa żołnierzy kampanii wrześniowej, o którym może mniej pamiętamy jest obrana Wizny; małej miejscowości na północnym Mazowszu. Wydłuż rzeki Narwi znajdowały się bunkry, mury i wzmocnienia, gdyż Wizna leżała niedaleko granicy z Prusami i był to ważny punkt strategiczny. Jednostka pod dowództwem kapitana Władysława Raginisa dzielnie przez kilka dni broniła odcinka frontu aż wyczerpała im się broń. Gdy skończyła się cała amunicja, kapitan Raginis popełnił samobójstwo, aby w ten sposób ocalić swój honor żołnierski i uniknąć niewoli. Bohaterski punkt oporu w Wiźnie nazywany jest dzisiaj Polskimi Termopilami.

Inną osobą, o której nigdy nie powinniśmy zapomnieć być Stefan Starzyński, prezydent Warszawy. Warszawa była bombardowana z powietrza od początku wojny, chodź była miastem cywilnym. Starzyński zdawał sobie sprawę z tego, że wojska niemieckie mogą wkrótce do niej dotrzeć. Codziennie przemawiał do mieszkańców zachęcając ich do obrony stolicy. 8 września pierwsze wojska niemieckie pojawiły się na obrzeżach Warszawy. Niemcy byli znacznie liczniejsi, lepiej wyposażeni i dobrze przygotowani do działań wojennych. Polscy żołnierzy i cywilni obywatele bronili stolicy przez prawie trzy tygodnie. Starzyński kontynuował swoje wzywające do walki i obrony przemówienia, podtrzymując tym samym ducha walki w ludziach. Cywile kopali rowy, budowali wzmocnienia, ale niestety to nie pomogało w obliczu znacznie silniejszego nieprzyjaciela.

Po zdobyciu przez Niemców Warszawy, prezydent był przesłuchiwany w siedzibie Gestapo w alei Szucha, a następnie wywieziony do jednego z obozów na terenie Niemiec. Istnieje wiele hipotez na temat śmierci dzielnego prezydenta. Jedni mówią, że został zamordowany na terenie obozu w Niemczech, inni, że na skutek choroby, jeszcze inni twierdzą, że jego śmierć nastąpiła w wyniku rozstrzelania przez Gestapo, pomiędzy 21 a 23 grudnia 1939 roku w Warszawie lub jej okolicach. Do chwili obecnej nie ma on swojego grobu, nie wiemy, gdzie jest pochowany. Pamięć o nim jednak jest żywa i kultywowana zarówno w Warszawie, jak i innych miastach Polski.

Od początku wojny, wiadomo było, że obrona Polski będzie trudna, gdyż kraj został napadnięty przez Niemców z zachodu, północy i południa. Polska strategia obrony wrześniowej polegała na obronie wyznaczonych odcinków frontu tak długo jak to możliwe. Potem żołnierze mieli za zadanie się wycofywać do rzek, które stanowią naturalne, trudne do pokonania granice. Niestety mieliśmy pecha, gdyż lato 39 roku i wrzesień były bardzo ciepłe i spadło bardzo mało deszczu. Rzeki, które o tej porze roku powinny mieć znacznie wyższy poziom wody były płytsze i płynęły znacznie wolniej. Po suchych drogach, na które przez długi okres czasu nie spadła żadna kropla deszczu, ciężkie czołgi i artyleria niemiecka znacznie łatwiej i szybciej się przemieszczały.

Wojska cofały się do linii Wisły, którą Niemcom udało się jednak przekroczyć 10 – 12 września. Żołnierze polscy wycofali się na wschód, by tam się przegrupować. W czasie dwóch pierwszych tygodni trwania wojny, żołnierze polscy nie szli do niewoli, tylko się przemieszczali na wschód kraju. Na nieszczęście jednak, 17 września ze wschodu zaatakowała nas Armia Czerwona. Na mocy Paktu Ribbentrop-Mołotow, kilkaset tysięcy żołnierzy rosyjskich zaatakowało granice polskie na wschodzie, których broniła tylko nieliczna straż graniczna. Bardzo szybko zajęli dużą część wschodniej Polski. Nieliczni wojskowi i ludność próbowali bronić terytorium kraju, ale siły wroga były przeważające, więc trzeba było albo się poddać albo zginąć. Polska walczyła więc na dwóch frontach – z Niemcami i z Rosjanami.

O tym Rząd polski z prezydentem i przedstawicielami władz ewakuowali się na początku wojny do Lublina. Jednak 17 września, gdy na teren Polski wkroczyli Rosjanie, zdecydowali się na opuszczenie kraju i przedostali się do Rumunii, jedyne przyjazne Polsce państwo na południu. Niemcy i Rosja podzielili się Polską. Bardzo szybko z terenów zajętych przez Rosjan zaczęto wywozić Polaków na Sybir. Więźniowie pracując w straszliwych warunkach, w dużych mrozach umierali bardzo szybko z wycieńczenia.

Należy podkreślić jeden ważny fakt: Polska nigdy nie ogłosiła aktu kapitulacji. Żaden z oficjalnych dowódców nie podpisał dokumentu poddania się. Nigdy też Polska nie stworzyła żadnego rządu czy organizacji, która sympatyzowałaby z Niemcami. Na zakończenie wojny obronnej przyjmuje się datę 5 października. W tym czasie, generał Franciszek Kleeberg został zmuszony do kapitulacji z powodu braków w zaopatrzeniu i amunicji. Złożył broń jako ostatni polski generał.

Jeszcze przed zakończeniem działań wojennych w kampanii wrześniowej, na terenie Polski zostały powstawać zalążki tajnych organizacji mających na celu walkę z nieprzyjacielem. W oblężonej Warszawie rodzi się Służba Zwycięstwu Polsce, która później przekształca się w Armię Krajową istniejącą na terenie Polski do końca wojny. Polacy licznie organizowali się, by wspólnie prowadzić walkę z wrogiem.

O tym Żołnierze polscy pomimo tego, że byli dużo mniej wyposażeni od 17 września musieli walczyć na dwóch frontach. Żołnierze ci dali liczne dowody swojej dzielności i bohaterstwa. Pod koniec września i na początku października przedstawiciele rządu polskiego zaczęli odtwarzać instytucje i armię polską. Od jesieni 1939 zaczęła ona już działać we Francji. Polscy lotnicy, którym udało się przedostać do Francji i Anglii, pod polską flagą kontynuowali walkę z nieprzyjacielem.

Pan konsul podkreślił jeszcze raz, że Polska nigdy nie podpisała żadnego aktu kapitulacji, a jej obywatele zrzeszeni w tajnych organizacjach przez całą wojnę walczyli z Niemcami. Samo chodzenie do szkoły było formą walki, gdyż Niemcy pozamykali szkoły i zabronili obywatelom wysyłania do nich dzieci.

Organizacje harcerskie zaczęły prowadzić tajne obozy przygotowujące do walki przyszłych żołnierzy. Młodych chłopców szkolili ludzie mający po 18 – 20 lat. Uczyli ich technik walki, ładowania broni. Młodsi ludzie zostawali łącznikami; przenosili rozkazy i meldunki. Harcerze organizowali różne akcje mające natchnąć ludność nadzieją i ukazać im, że są jeszcze ludzie, którzy się nie poddają i którzy walczą. Malowali na murach napisy świadczące o tym, że Polska walczy i nigdy się nie podda. Młodzi harcerze, mający po 15-16 lat walczyli w powstaniu warszawskim, roznosili meldunki, dziewczyny pełniły obowiązki sanitariuszek.

Jednym z symboli młodych ludzi, którzy zginęli w obronie kraju jest wieża spadochronowa w Katowicach. Znajdował się tam ośrodek szkoleniowy harcerzy, którzy między innymi uczyli się jak skakać ze spadochronu. Gdy Niemcy zaatakowali Katowice harcerze próbowali bronić swojej wieży, ale nie udało im się to w obliczu znacznie liczniejszej armii wroga. Wszyscy młodzi ludzie zginęli, ciała pomordowanych i rozstrzelanych harcerzy spoczęły w zbiorowej mogile na cmentarzu panewnickim.

Po prezentacji Pana konsula, głos zabrał pan Stefan Władysiuk, który opowiedział nam losy swojego wuja, Antoniego Pykało. Pokazał nam jego szablę ułańską, której wuj używał we wrześniu 1939 roku. Mama pana Władysiuka bardzo często opowiadała synowi o wuju, który zginął. Pan Antoni po skończeniu gimnazjum uczył się w szkole wojskowej i we wrześniu 1939 roku trafił do 82. pułku piechoty walczącego na wschodnich terenach Polski. Brał udział w bitwie z Armią Czerwoną pod Jabłonią, w której wojska polskie pokonały Rosjan i wzięły do niewoli 50 jeńców.

Niestety w czasie tej walki wuj zginął i była to śmierć bezimienna. Przez 80 lat rodzina nie wiedziała, gdzie został pochowany. W czasie ostatnich wakacji, córka pana Władysiuka zaczęła poszukiwania będąc w Polsce na wakacjach. Dzięki pomocy wielu ludzi oraz Instytutu Pamięci Narodowej odnalazła wuja ojca na cmentarzu w Jabłoni. Po bitwie w 1939 roku, ludzie z miejscowości przenieśli ciała zmarłych żołnierzy na pobliski cmentarz. Zidentyfikowani zmarli dostali swoje imienne groby, tych których nie udało się rozpoznać, zawinięto w koc i złożono do mogiły zbiorowej. Pamięć o Antonim Pykało nie zaginie i od dnia dzisiejszego będzie już można zapalić znicz na jego pomniku.

O tym Uczniowie i nauczyciele naszej szkoły chcieliby bardzo serdecznie podziękować Panu konsulowi za trud włożony w przygotowanie tej ciekawej prelekcji dostosowanej do potrzeb montrealskiej młodzieży. Dziękujemy Panu za zapał z jakim wygłosił nam Pan swój odczyt i za przybliżenie nam interesujących faktów kampanii wrześniowej.

Dziękujemy Panu Władysiukowi za podzielenie się z nami historią wuja i pokazanie nam szabli, którą posługiwał się poległy żołnierz w czasie zwycięskiej walki pod Jabłonią.

Młodzież Dziękujemy Związkowi Weteranów Polskich w Montrealu za przyjęcie naszej szkoły w swoje gościnne progi i umożliwienie nam wysłuchania tych ciekawych lekcji historii.

Wszelkie prawa zastrzeżone. | Portal Szkoły Jana Pawła II w Montréalu.